W tym wpisie … „dotkniemy” tematu Twojego zdrowia.
Mówię „dotkniemy”, bo w tak krótkim wpisie nie potrafię zawrzeć tych wszystkich informacji, którymi chciałbym się z Tobą podzielić. Ale mam zamiar, jak to ktoś kiedyś powiedział: „ująć sprawę za jądra” czyli bez owijania w bawełnę przedstawię Ci mój sposób patrzenia na medycynę, choroby czy leczenie i chciałbym Cię sprowokować do innego spojrzenia na swoje zdrowie, jeśli tak tego jeszcze nie robiłaś.
Nie przeszkodzi mi to jednak, w zgodzie z przewodnim tytułem serii, podzielić się z Tobą moimi sugestiami odnośnie możliwych do zrobienia, praktycznych kroków, które mogą „zrobić wielką różnicę” w kontekście Twojego zdrowia tak, jak zrobiły w moim.
Myślę, że bardzo szybko mógłbym nauczyć Cię (jeśli jeszcze tego sama nie opanowałaś) jak być „zajętą” w życiu. Nieskromnie, a naprawdę ze wstydem, wyznaję: jestem mistrzem w byciu zajętym.
Problem w tym, że bycie zajętym stanowi jedynie miraż, mamidło czy złudzenie podejmowania działań, które mają dać nam oczekiwane rezultaty.
Z pozoru bycie zajętym i podejmowanie działań są synonimami, ale w kontekście uzyskiwania rezultatów są całkowicie niewymiennymi konstruktami i tylko jeden z nich doprowadzi Cię tam, gdzie chcesz, czy sobie wymarzysz.
Zgadnij który?
Nie jestem zainteresowany wklejaniem linków do postów, tweetów albo wideo z tego czy innego medium społecznościowego w celu podniesienia świadomości problemów tego świata.
Chcę wykorzystać własną moc, aby zrobić coś w sprawie jednego czy kilku z tych problemów.
I Ciebie też zachęcam do podobnego podejścia w Twoim życiu.
Droga do urzeczywistnienia takich celów wiedzie poprzez uwolnienie Twoich mocy, byś stała się siłą, z którą trzeba się liczyć.
Dopóki pies sąsiada nie obsikuje wejścia do Twoje klatki, pani w kasie dworcowej nie była opryskliwa, a policjant nie dał Ci mandatu za jakieś nic nieznaczące, drobne wykroczenie, to Twoje życie nie byłoby inne, gdyby Ci ludzie nie istnieli, a Ty nie zaprzątasz sobie głowy zastanawianiem się, jak powinni się zachowywać w jakiejś konkretnej kwestii, a szczególnie w stosunku do Ciebie. Prawda?
Jeśli to jest mąż, szef w pracy, albo przyjaciel, wtedy nie tylko „wiemy”, co i jak mają robić, ale mamy dla każdego z nich przygotowane „zasady zachowania na każdą okoliczność życia”.
Naszego życia.
Podejmuję się coraz trudniejszych wyzwań i projektów, aby pewnego dnia być tak dobrym i mocnym, by zmienić świat. Choćby w skali nano. Choćby to miało znaczenie tylko dla setek, a nie milionów.
To jeden z celów w moim życiu, a podążanie tą ścieżką daje mi wiele motywacji i zadowolenia.
Ale jest jeden efekt uboczny tego procesu, z którym muszę jakoś „dealować”: problemy do rozwiązania.
Problemy do rozwiązania, które przy pasywnym podejściu do życia prawdopodobnie nie pojawiłyby się, nie wyszły z czeluści marazmu, nie ujawniłyby się, jako element i narzędzie rozwoju.